Posty

Sajgon w Delcie Mekongu i nie tylko.

Obraz
Ho Chi Minh. Ho Chi Minh, to nasz kolejny przystanek. Miasto to nosi taką nazwę od 1976 roku, wcześniej nazywało się SAJGON.   Przylecieliśmy oczywiście z ogromnym opóźnieniem, nocleg rezerwowaliśmy jakieś trzy godziny przed dotarciem do miasta(czyli jakieś trzy godziny przed północą). Do zarezerwowanego noclegu dotarliśmy z lotniska uberem, czy też grabem.          Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, iż nasz zarezerwowany pokój jest…zajęty. Środek nocy, my w nowym miejscu, bez noclegu. Pan z recepcji, prawdopodobnie właściciel, zaczął dzwonić po znajomych w poszukiwaniu wolnego miejsca dla nas. Żeby uniknąć wpadki, jedna osoba z naszej trójki jeździła oglądać proponowane noclegi, no i cóż, wyjścia nie mieliśmy, zgodziliśmy się na mały pokój z łazienką w małym hotelu.   Byliśmy zmęczeni po podróży(wypiliśmy kilka piw na lotnisku w oczekiwaniu na opóźniony lot ;) ). Ponadto, na rano mielimy umówioną wycieczkę po Delcie Mekongu. Kilka godzin snu, pobu

Wietnam- początki :)

Obraz
        W roku ubiegłym o tej porze był Wietnam. A właściwie już dotarliśmy do Kambodży. Dwa lata temu pierwszy raz byłam w Tajlandii, daty nie przypadkowe, przecież czas poświąteczny i noworoczny jest czasem, gdzie w korpo ustaje akcja „praca”, także spokojnie na dwa tygodnie mogłam udać się na urlop. Poza tym im mniej dni urlopowych wpisanych w formatkę "urlop", tym więcej zostaje na kolejne wyprawy ;).  Często słyszę od znajomych pytanie „ile Ty masz dni urlopu, bo ciągle gdzieś latasz, jeździsz”. A no mam normalne, standardowe 26:(, ale staram się brać wolne i wyjeżdżać tak, by tego urlopu brać jak najmniej<cwaniak> ;). Zacznę od Wietnamu. Kierunek ten od zawsze mnie interesował, między innymi dlatego, że opinie o tym kraju mówiły o tym, że jest to kraj jeszcze dziewiczy, bardziej zielony i dziki od Tajlandii, plaże są piękniejsze, a i turystów dużo mniej.   Po wyjeździe do Tajlandii w 2017 roku i odwiedzeniu większości „topowych” miejsc z

Hello 2020!

Obraz
2020. Nowy Rok.   Dzień dobry! Jeszcze nigdy nie cieszyłam się z tego, że jakikolwiek rok dobiegł końca, wręcz przeciwnie, zawsze miałam o to pretensje, że ten czas tak szybko leci. No nie, 2019 to był mega ciężki rok. Ciężki, a zarazem lekki. Tak wiele wniósł, pokazał, uświadomił, tyle nauczył. Człowiek tak wiele może znieść, kiedy musi. Choroba rodzica, Faceta, rozstanie po 12 latach związku z osobą, z którą wiązało się dalszą przyszłość daje w kość, ale i motywuje do spełniania marzeń. Po raz kolejny poczułam, że podróże są sensem tego, co robię, moją największą motywacją. Ostatnio ktoś zapytał mnie, czy ja wydaje całe pieniądze na podróże, bo tak często wyjeżdżam. No raczej. Nie kupię sobie markowej torebki, nie zjem w fejmowej knajpie, nie będę jeździć zajebistą furą, bo jedyne, czego potrzebuję do życia, jak powietrza - to podróże. W 2019 roku byłam w: *Wietnamie *Kambodży *Hamburgu *Austrii - Insbrucku *Portugalii *Tajlandii (wyjazd ŻYCIA) *w

Co mnie kręci, co mnie podnieca ;-)

Kiedyś wydawało mi się, że jestem bardzo odważna i chętna do sprawdzania się w ekstremalnych warunkach. Im bardziej szalony pomysł, tym bardziej byłam na tak.  ​ Motocykl? Ekstra! Prawo jazdy zrobiłam w ekspresowym tempie, egzamin kategorii A był najlepszym i najfajniejszym  egzaminem, jaki miałam w życiu. Potem zakup motocykla, główny wyznacznik- musiał być żółty ;). Był to ścigacz z owiewkami, który w ogóle nie współpracował ze mną, albo ja z nim, albo po prostu moja wyobraźnia nie ogarniała tego, jak motocykl może skręcać, kiedy całe żelastwo w postaci owiewek stoi w miejscu. No dobrze, zawrotne prędkości na początku nawet mi się podobały, ale z czasem im bardziej widziałam zagrożenie w postaci innych kierowców, a potem w postaci braków mojego doświadczenia w jeździe, tym bardziej traciłam frajdę z przejażdżek. Może to rozsądek, nie wiem. Koniec końców przerzuciłam się na zajebistą Vespę o pojemności 300 i jest piękna, wygodna i wolniejsza ;). ​ Skok ze spadochronem- całe życie o